Nie jesteś zalogowany na forum.
- Och. - Podrapałem się po karku i wypuściłem powietrze z ust. - Wybacz, Aleksandrze, ale to naprawdę wygląda poważnie. Obiecuję, że dokończymy naszą rozmowę kiedy indziej, dobrze? - spytałem prosząco i podszedłem do drzwi, czekając na mężczyznę. Awaria? Najpierw winda, teraz system. Coś tu nie pasowało. Bardzo nie pasowało.
Ludzie budują za dużo murów, a za mało mostów.
Offline
-Jasne. Powinniście być razem, mówię wam.-Wyszedłem z lekkim uśmiechem.
Offline
Spojrzałam na chłopaka ze zdezorientowaniem w oczach. Co, jak, skąd.
- Ahm... Chodźmy lepiej sprawdzić tę awarię - mruknęłam z czerwienią na policzkach.
Bez wątpienia zakończenia są trudne, ale tak naprawdę nic się nie kończy
Offline
Pokiwałem głową w milczeniu.
- Tak, chyba powinniśmy - mruknąłem zdezorientowany. Sam nie wiedziałem, co zbytnio o tym myśleć.
Ludzie budują za dużo murów, a za mało mostów.
Offline
Nie wiedziałam jak się czuć, bo adrenalina wyparowała, a został strach. Porwana w pracy. A mimo to bezwiednie poruszałam się po korytarzu, szukając. Musiałam to wyjaśnić.
Bez wątpienia zakończenia są trudne, ale tak naprawdę nic się nie kończy
Offline
Nie mogłem usiedzieć już dłużej na miejscu. Nie było ich od dwóch dni. Cholera, gdzie jesteś Sammy? Murph nic ci nie jest? Aleksie, żyjesz? Otworzyłem gwałtownie drzwi i wtedy moje serce zatrzymało się, jak przy ujrzeniu ciała Jessici.
- Sammy? - wychrypiałem, upuszczając wszystko, co miałem w dłoni. Natychmiast do niej podbiegłem, obejmując jej twarz w dłonie. Wyglądała, jakby miała upaść. - Boże, Sammy. - Mój wzrok wodził po jej oczach, policzkach, ustach... Była w okropnym stanie.
Ludzie budują za dużo murów, a za mało mostów.
Offline
Spojrzałam na niego jakby... jakby to właśnie on był jedynym wybawieniem. Serce biło mi zdecydowanie szybciej, wzrok był skupiony tylko na jego niebieskich oczach. Chciałam czuć się bezpiecznie.
- Wszystko ci wyjaśnię... obiecuję - powiedziałam cicho, drżącym głosem.
Bez wątpienia zakończenia są trudne, ale tak naprawdę nic się nie kończy
Offline
Pokręciłem głową.
- Nie, nie będziesz nic mówiła - stwierdziłem łagodnym głosem. - Nie teraz - dodałem, rozglądając się wokół. - Nie byłaś w szpitalu, mam rację? Lekarz musi cię obejrzeć, Sammy. - Wziąłem ją w ramiona i ponownie się rozejrzałem wokół. Ktokolwiek za to odpowiadał, zapłaci.
Ludzie budują za dużo murów, a za mało mostów.
Offline
Nie musiałam zachowywać już tego cholernego spokoju jak w trakcie ucieczki, a mimo tego już sama nie wiedziałam co czuć. Jesteś bezpieczna. Oni też.
- Ward... - zaczęłam niepewnie, dotykając palcami jego ramienia.
On nic ci nie zrobi.
- To naprawdę... to się zagoi - wymamrotałam.
Było tego tak strasznie dużo do opowiedzenia. A ja nie wiedziałam co powiedzieć, będąc tak dziwnie blisko niego.
Bez wątpienia zakończenia są trudne, ale tak naprawdę nic się nie kończy
Offline
- Musisz przestać, Sammy. - Cholera, szpital był za daleko. - Zabiorę cię do punktu medycznego, dobrze? - Nie czekałem na jej odpowiedź, popędziłem w tamtym kierunku, wołając do ludzi, że jedną mamy. Murph i Aleks...? Nie udało im się? Nie, nie mogłem o tym myśleć w ten sposób. Oni żyją. Wszyscy żyją, a ja musiałem to sprawdzić. Stanąłem w progu pomieszczenia i rozkazałem przerwać wszystkim swoje czynności i zająć się Samanthą.
Ludzie budują za dużo murów, a za mało mostów.
Offline
Wszystko zostało odkażone. Na policzku z tej paskudnej rany stał się opatrunek, podobnie z resztą. Hę? Będziesz mogła zasnąć mając przed oczami to co wyprawiali George i Seraphine? Spojrzałam w lustro, widząc się taką słabą.
- Oni żyją - powiedziałam po chwili, gapiąc się w swoje odbicie. - Murph i Aleks żyją. Uciekliśmy. - Każde wspomnienie z tych kilku dni wróciło.
Bez wątpienia zakończenia są trudne, ale tak naprawdę nic się nie kończy
Offline
Przyniosłem sobie stołek i usiadłem obok niej, łapiąc ją za dłoń. Mimo wszystko odetchnąłem z ulgą na wieść o pozostałych.
- Nie musisz o tym mówić, Sammy. Wyglądasz okropnie, proszę, odpocznij - powiedziałem kojąco. George... Czy to przez niego była w takim stanie? Nie mogłem pozwolić, aby taka sytuacja się powtórzyła. - Tak bardzo się martwiłem, Sammy. Nie spałem, cały czas was szukałem, ale teraz już mogę być spokojny. Wszystko będzie dobrze. - Lekko ścisnąłem jej drobną dłoń.
Ludzie budują za dużo murów, a za mało mostów.
Offline
To uczucie, które właśnie było... sama nie wiem. Może i choć trochę udało się mi uspokoić, gdy chwycił moją dłoń.
- Oni będą nas szukać - wyznałam z niepokojem.
Miałam o tym nie opowiadać. Nie chciałam o tym opowiadać, ale czułam że inaczej nie mogę. Tym bardziej, że... tak. Ta osoba z plaży, która wydawała się naprawdę miła...
- Nie chcę tego mówić, serio. Bo... - tutaj jakaś romantyczna wstawka na "kocham cię". - naprawdę wiele dla mnie znaczysz. - Podniosłam na niego wzrok. - Twój brat współdziałał w tym. - Zacisnęłam wąsko usta.
Bez wątpienia zakończenia są trudne, ale tak naprawdę nic się nie kończy
Offline
Opuściłem głowę w dół. Nadal w to nie wierzyłem.
- Wiem, Sammy. To on... on cię porwał. - Westchnąłem. - Skrzywdził cię? Nie wiedziałem. On nigdy taki nie był, nie był świadomy nawet o DayDream. Cholera, powinienem mu powiedzieć. Mogłem się domyślić, że coś było nie tak. To wszystko działo się pod moim nosem, mogłem temu zapobiec - wyjaśniłem na pozór spokojnie, ale coś we mnie pękło. George taki nie był. Nie był.
Ludzie budują za dużo murów, a za mało mostów.
Offline
- Nie, Ward. - Tym razem ja chwyciłam jego dłoń, zaprzeczając. - Prawda jest taka, że ktoś to zaplanował. George ma szefa i zdaje się, że wysokiej rangi. Nie mam pojęcia kim on jest, ale... nie chcę go poznawać - odparłam z ciarkami na ciele. - Wszystko się... zagoi. To jemu trzeba pomóc. - Spojrzałam na niego.
Bez wątpienia zakończenia są trudne, ale tak naprawdę nic się nie kończy
Offline
Pokiwałem głową.
- Spokojnie, Sammy. Jesteś bezpieczna. Wzmocniłem ochronę, systemy, nikt nie przedrze się tu bez specjalnego identyfikatora. Każda obca osoba będzie sprawdzana. Nic ci nie grozi, Samantho. - Spojrzałem na nią czule. Kto mógł zrobić jej coś takiego? Nie mieściło mi się to w głowie.
Ludzie budują za dużo murów, a za mało mostów.
Offline
- Nie wątpię w to. - Skinęłam głową, patrząc na siniak. - Po prostu to wszystko zostanie. Wiesz, nie chcę odchodzić ani nic - uprzedziłam. - Mogę być z tobą... szczera? - zapytałam trochę nerwowo.
Bez wątpienia zakończenia są trudne, ale tak naprawdę nic się nie kończy
Offline
Pokiwałem głową, być może nieco niespokojnie.
- Oczywiście, Sammy. Proszę, mów - zachęciłem ją ciekaw. Bezsilnie wpatrywałem się w lustro, co jakiś czas napotykając wzrok Samanthy.
Ludzie budują za dużo murów, a za mało mostów.
Offline
W zasadzie nie wiedziałam na co patrzeć, chciałam coś... pochłonąć wzrokiem.
- Po prostu zależy mi na tym wszystkim. Na ludziach. I nie wyobrażam sobie takiej sytuacji, że któregoś dnia mogłabym nie wrócić, więc... co by nie było, ja wrócę. Od tego czasu, co stało się wtedy z Murph, Aleksem i mną... dzisiaj zaczęłam się zastanawiać - odparłam. - To nie jest normalne i faktycznie, powrót zawsze jest możliwy, ale nie byciem żywym. I... - zaczęłam bawić się palcami. - Gdybyś miał możliwość zrobienia czegoś, czego byś już potem nie mógł, co by to było? Taka... ostatnia rzecz. - Cholera, trochę desperacyjnie zabrzmiało.
Bez wątpienia zakończenia są trudne, ale tak naprawdę nic się nie kończy
Offline
- Jeśli dobrze rozumiem twoje pytanie, to chyba nareszcie chciałbym być szczęśliwy. - Przymknąłem lekko oczy. Szczęśliwy z kimś. - Wybacz, Sammy. To podchodzi pod bardziej prywatne sprawy, a ja zupełnie nie powinienem zawracać ci tym głowy. Masz swoje problemy, a ja w tym momencie dodatkowo zrzucam na ciebie swoje. - Uchyliłem powieki, napotykając jej wzrok. Poczułem, jak moje mięśnie się spinają. - A ty Samantho, co byś zrobiła?
Ludzie budują za dużo murów, a za mało mostów.
Offline
Może to była czysta ciekawość...? Zahaczyłaś o tajemnicę, Sam. Szczęśliwy. Ale w jaki sposób?
- Nie, nie. - Skierowałam spojrzenie w stronę jednego z okien. - Myślałam po prostu... to tylko pytanie. - Zaśmiałam się nerwowo i założyłam kosmyk włosów za ucho. - Jeśli będziesz chciał... opowiedz mi o tym. Kiedykolwiek - zaproponowałam. - Mamy tendencję do nie mówienia o nich - zauważyłam ze słabym uśmiechem. - Chyba... powiedziałabym wszystko to co chcę. Uczucia i takie inne bzdury.
Bez wątpienia zakończenia są trudne, ale tak naprawdę nic się nie kończy
Offline
- Gdyby to było takie proste - mruknąłem. - Ale w porządku. Koniec zadręczania się smutnymi historiami z życia. Powinniśmy się cieszyć, że nic wam się nie stało, prawda? - Uśmiechnąłem się blado. - Wybacz, że spytam, ale cały czas zaprząta mi to myśl. Jak udało wam się uciec? Znaczy, źle sformułowałem pytanie. Oni by was nie wypuścili. Zazwyczaj tak to nie działa. - Podrapałem się po karku, krzywiąc się.
Ludzie budują za dużo murów, a za mało mostów.
Offline
Byłam zdezorientowana. Wkroczyłaś na złą strefę.
- On żyje - uprzedziłam. - George żyje. Znaczy, chodzi o to... ja wiem, że to twój brat, ale inaczej może byśmy nawet tam umarli. - Wzięłam głęboki oddech. - Musiałam coś zrobić. Kiedy tylko otworzył drzwi, zobaczył że udało nam się wyplątać z lin i kajdanek. Myślałam, że zaatakuje i dźgnęłam go nożem - powiedziałam z wahaniem. - Później szukaliśmy tylko wyjścia. To było... straszne - przyznałam.
Pierwsze kroki do zostania zabójcą.
Bez wątpienia zakończenia są trudne, ale tak naprawdę nic się nie kończy
Offline
Spojrzałem na nią wystraszonym wzrokiem. Dźgnęła Georga. Moje serce zabiło szybciej, ale nic nie mogłem z tym zrobić. Nie wiedziałem, gdzie przebywał ani co się z nim działo. Jedynie pokiwałem głową w milczeniu. Puściłem jej dłoń, ostatni raz przejeżdżając po niej kciukiem. Ona musiała to zrobić. Wstałem.
- Postąpiłaś słusznie - stwierdziłem słabym głosem. - Wybacz, powinnaś odpocząć. Zajrzę do ciebie później, dobrze? - Teraz starałem się, aby na nią nie patrzeć. Właściwie sam nie wiem czemu. Wbiłem wzrok w ziemię, mocno zastanawiając się nad Georgem. To właśnie były momenty, gdy zachowywałem się jak egoista.
Ludzie budują za dużo murów, a za mało mostów.
Offline
Wiedziałaś, że to jego brat, więc czemu... Mógł nas zabić. A tego nic by nie zmieniło. A mimo to czułam jakiś wewnętrzny żal i to, że wciąż wiedziałam... Mało. Czego oczekiwałaś? Chyba pragnęłam od życia trochę za wiele.
- Jasne. - Skinęłam głową, patrząc jak mężczyzna odchodzi.
Praktycznie nic o nim nie wiesz. Ale mogłam. Wciąż mogłam się dowiedzieć, choć... To nie było proste.f
Bez wątpienia zakończenia są trudne, ale tak naprawdę nic się nie kończy
Offline